Close

Rzucam wszystko i idę na masaż

at 12 am

Jeśli boisz się, że Twój pracownik rzuci korpo i wyjedzie w Bieszczady, zapewnij mu regularny masaż w miejscu pracy.

Jesteśmy odpowiedzią na lęki rekruterów, którym śnią się po nocach pliki wypowiedzeń umów o pracę i stosy zwolnień lekarskich. Masaż to przecież… takie małe Bieszczady. Relaks, spokój, błogi nastrój. Smak urlopu. Ale po kolei.

Massage Day
Wyobraź sobie poranek pracownika, który wie, że dzisiaj ma w biurze masaż… Humor dopisuje nawet przy pierwszych dźwiękach bezlitosnego budzika. 😉
Dzień masażu jest dniem oczekiwanym, wprawiającym w błogi nastrój. Pracownik, siedząc przy biurku, już przebiera nogami w oczekiwaniu na relaks. Na głos alarmu w telefonie MASAŻ zrywa się i jak Flinstonowie biegnie, hen – do massage roomu!
A tam chill… Ile razy słyszałam z tysiąca ust: – Pani Marleno, cały dzień czekałam na tę chwilę! I po tych słowach pani X czy Y, mrucząc jak kot, rozsiada się na mięciutkim krześle do masażu, wsłuchuje się w rytm spokojnej muzyki, poddaje zabiegowi i odpływa myślami gdzieś… w Bieszczady na przykład.
Ja z kolei głaszczę, rozcieram, ugniatam, męczę, gniotę jak ciasto, raz sprawiam ból, innym razem przyjemność… zależnie od tego który kark na co zasłużył. O drżyjcie, kręgosłupy! Nadszedł kres waszych bólów! Miksuję dźwięki wydobywające się z ust klienta jak rasowy DJ. Ałć, ałć, mmm, mmm, ałć, ałć.
(A tak na serio. Masaż może być zarówno przyjemny, jak i leczniczy. Dostosowujemy się do gustu klienta. Chcesz mocny masaż – mów śmiało! Wolisz delikatnie – nie ma sprawy!)
Wtem nadchodzi ta okrutna chwila, gdy mówię, że dziękuję, że już koniec, Bieszczady żegnają, stop, do widzenia, wystarczy. Chwila ciszy, powietrze aż drga od nadchodzącego wybuchu rozczarowania: – ALE TO JUŻ????
Klientka z trudem wyciąga głowę z podgłówka, podnosi na mnie swoje zamglone, rozmarzone oczy, które nie nadążają jeszcze za rzeczywistością i dopiero po chwili są w stanie okazać smutek, żal i gorycz, ale też wdzięczność.
Zaczynam nieśmiało, głos aż mi uwiązł w gardle: – Już, psze pani/ proszę pana…
Wtem oświeca mnie głos rozsądku, który wypowiada brutalne słowa:
– Wszystko, co dobre, szybko się kończy.
Pani kiwa głową ze zrozumieniem, prostuje się, uśmiech i spokój na twarzy. Można z Excelem walczyć dalej.
Good job, my darling!
Następny, proszę!

Rycerzu, marsz na masaż!
Drodzy, pozwolę sobie na chwilę powagi. Najlepiej, gdy terapia manualna jest regularna. Z masażem jest jak ze sportem – pojedynczy zryw też jest dobry, ale najważniejsza jest systematyczność. To przynosi największe efekty, które można określić wręcz spektakularnymi. Po karku zawsze czuję, który pracownik przychodzi na masaż regularnie, a który od wielkiego dzwonu. Różnica jest jak pomiędzy fakturą ciężkiej zbroi rycerza a łatwo formowalną modeliną. Pamiętaj – mięsień elastyczny i rozluźniony to mięsień zdrowy i silny!

Prezent doskonały
Masaż biurowy jest doskonałą nagrodą od pracodawcy. To oznaka troski o pracownika, wyraz wdzięczności za jego trudną pracę, wielogodzinne cierpliwe siedzenie przy biurku, główkowanie i poświęcenie.
Pracownik zadbany przez firmę jest jej wdzięczny, przywiązany do niej i jej życzliwego podejścia oraz wyposażony w siłę do pokonywania kolejnych przeszkód. Serio. Nie ma to jak poczucie, że ktoś o nas dba i się nami interesuje – od razu serce rośnie.
Trudno skupić się na Excelu, gdy męczy kręgosłup. Dolegliwości bólowe wysysają energię, a nawet chęć do czegokolwiek. A przecież w zdrowym ciele zdrowy duch!
Dobra wiadomość – regularne masaże w pracy to nie tylko pożegnanie z wizją sterty wypowiedzeń umów o pracę, ale też ze stosem zwolnień lekarskich wypisanych z powodu czasowej niezdolności do pracy związanej z chorobami kręgosłupa, nadwyrężanych stawów i mięśni…
Zobacz jaki prezent mikołajkowy zorganizował T-mobile dla swoich pracowników: (link do tekstu o akcji w T-mobile).
A czy Wy mieliście już masaż w firmie? Jak Wasze wrażenia?

Udostępnij ten wpis: